Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cyi panna Leontyna wydaje się zachwycającą.
Smutne to jest, ale jest, i żeby kto sto lat myślał, sposobu na to nie wymyśli. Majątek najbrzydszej pannie dodaje uroku, a o ileż podnosi wdzięki takiej, która naprawdę jest ładna!
I przemknęło przez myśl pannie Bolesławie, że zapis także nie szpeci, owszem bardzo, bardzo jest do twarzy. Dodaje pewnej solidności, a zarazem pociąga urokiem tajemnicy!
Majątek ziemski jest widoczny, można go ocenić, otaksować co do grosza, — zapis zaś może być duży, większy, bardzo wielki, może stać się kiedyś niespodzianką nadzwyczajną.
Ach! żeby się pan Konrad o tym zapisie dowiedział! Ciekawa rzecz, jakieby to na nim zrobiło wrażenie? Chociaż nie! On jest poczciwy chłopiec, kocha bezinteresownie i szczerze. Dość spojrzeć na niego. Takie ma oczy rozmarzone, uśmiech smętny, a takie śliczne czarne wąsiki, z pod których ukazują się usta, niby korale czerwone!