Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żeś sam żonaty?! nie masz godnej niewiasty?
— Prawda... ale zawsze.
— Lepiejbyś wcale się nie odzywał! Buty robisz porządnie, ale w mowie partacz z ciebie ostatni! Czasem bąkniesz co, ni w pięć ni w dziewięć, aż uszy więdną... Najlepiej lubię, kiedy kujesz młotkiem, bo to jedyny rozumny głos, jaki potrafisz wydobyć.
— Zawsze ty mnie, kochana Róziu, poniewierasz... a przecież ludzie mnie szanują i wiedzą, że głowę dobrą mam. Pod «Czarnym kotem» kiedy ja mówię, to wszyscy słuchają...
— Idź-no spać, bo jak sobie swoich kompanów z pod «Czarnego kota» przypomnisz, to ci się zaraz pić zachce i gotów będziesz polecieć do nich na całą noc. Idź spać!
Majster, mrucząc, zaczął zbierać swoje narzędzia, lampka dogasała, po chwili w oknach na facyatce zrobiło się ciemno.