Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Plotki, kochana pani, wierutne plotki! Ja lubię wypić i chęć mam nieraz taką, że beczkibym się nie uląkł.
— A któż przeszkadza? Żona, dzieci?
— Zdrowia brak. Siedzące życie, wątroba dokucza, doktorzy zabraniają.
— A pan ich słucha?
— No jakże? Ludzie uczeni, znają się...
— Co im można wierzyć?! Do mojego nieboszczyka pierwszego męża sprowadzałam dwóch... umarł; przy drugim moim nieboszczyku było czterech... także umarł; a do trzeciego nie przychodził jeszcze żaden i, chwalić Boga, chłop żyje i zdrów jest jak krzemień, po całych dniach i nocach w kuchni przesiaduje, przy ogniu...
— Rozmaicie bywa, kochana pani! doktor swoją drogą, choroba swoją, a co Bóg komu przeznaczył, to go nie minie... Proszę pani: za serek, za piwko i do widzenia...
— Dokądże tak pilno?
— Na przechadzkę, dla zdrowia. Z polecenia doktora tak czynię.
— I buty pan drze — rzekła złośliwie. — Posiedzieć przy kufelku, to idzie na pożytek, bo piwo wzmacnia, a włóczenie się po