Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

powierzchowności dość mizernej, w dobrym stanie zdrowia, może więc, jak sam powiada, drugie tyle dorobić... Przy mojej części z sumy na Kocimbrodzie, sumy, która da się w niedalekiej przyszłości zrealizować...»
Pan Piotrowicz odłożył list na bok i na cały głos śmiechem wybuchnął.
— Czemu ojczulek się śmieje? — zapytała panna Bolesława.
— Nic, nic, kochanie... Ten romans Emilci tak mnie bawi. Paradna jest!... Więc na czemże stanęło? Aha:
«Przy mojej części z sumy na Kocimbrodzie będziemy mogli spokojnie spoglądać w przyszłość, a widmo głodu pod naszą strzechę nie zajrzy. Stało się! Kiedy poczciwy ten człowiek, o duszy prawej i sercu szlachetnem, wyznał mi swoje uczucia — podałam mu rękę i rzekłam: «ufam panu!» Tyle tylko, ani słowa więcej, i rozpłakałam się serdecznie. Ważność chwili, niezwykłość sytuacyi, a przytem i pewnego rodzaju podrażnienie nerwowe... bo, nawiasowo mówiąc, akurat na tydzień przedtem oświadczał się o moją rękę pewien młody człowiek,