Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jej nazwisko ksiądz wygłasza z ambony. Za to wszystkie jej przyjaciółki słyszały dobrze i podobno, pochylone nad książkami, uśmiechały się trochę złośliwie. Przez zazdrość... Na to trzeba być z góry przygotowaną, gdy się wychodzi za mąż.
Ach, te przyjaciółki! te serdeczne, które tak przy każdej okazyi całują, tak winszują, takby się rade narzucić za druchny! One już nawet Konradowi przypinają łatki i nadały mu przezwisko «safianowy.»
Wiadoma rzecz, skąd ta złośliwość wyszła i co znaczy.
Wyszła od ukochanej Zosieczki, owej młodej mężatki, tej jedynej do przechowania sekretu — a znaczy, że Konrad jest doskonałym materyałem na pantofel safianowy!
No, naturalnie, lepiej, że safianowy, aniżeli surowcowy albo juchtowy, jak niedźwiadkowaty małżonek drogiej Zosieczki!
Panna Bolesława przyrzekła sobie w duchu, że przy pierwszej okazyi odpłaci Zosi z procentem tę złośliwość — i byłaby to może zaraz zrobiła, ale gdzie na to czas!
Z Konradem trzeba przecież rozmawiać, przekomarzać się, sprzeczać, znowu godzić,