Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przychylny przypędził cię tutaj... do mnie?
— Interesa, kochany mecenasie...
— To dobrze... życie bez interesów nie miałoby żadnej wartości...
— Dla prawników, zapewne...
— Dla każdego, kochany panie Józefie... Kto się ma o co procesować, ten ma coś do wygrania, czy do przegrania; ma o co walczyć...
— Paradoks!
— Zaniechaj więc sprawy; niech ci przeciwnik zabierze, co chce; zobaczysz wtedy, jak wygląda paradoks.
— A przepraszam, to jest zupełnie co innego...
— No, więc kiedy co innego, to, nie tracąc czasu, mów, o co idzie; zobaczymy...
Klient zaczął opowiadać szczegółowo powody sporu, adwokat słuchał uważnie, nie przerywając, robił notatki, wreszcie rzekł:
— Bądź dobrej myśli, wygramy. Pretensya słuszna, sprawa czysta jak szkło. Podpisz, kochany panie, plenipotencyę, daj na koszta... i śpij spokojnie. Wszystko pójdzie