Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i do finansistów z najbliższego miasteczka, powinny bezwarunkowo pozostać w familii.
Tak każe sprawiedliwość, która winna być kierowniczką wszystkich czynności ludzkich.
Bardzo długo Szmul siedział pod piecem, zatopiony w kombinacyach i projektach.
Niechętnie i półsłówkami tylko odpowiadał na zapytanie swej małżonki, nie zważał nawet na swego ukochanego Icia, który prosił go o rozstrzygnięcie poważnej kwestyi, mianowicie: z czego robią się makagigi i czy fabrykacya tego specyału jest korzystniejsza, aniżeli wyrób obwarzanków.
Podczas gdy Szmul pogrążał się coraz bardziej w głębie rozmyślań, we dworze mile i uprzejmie przyjmowany gość, jak ptak na lotnych skrzydłach, wznosił się na wyżyny zachwytów. Stało się to za sprawą panny Sławci, która wyglądała jak marzenie, uśmiechała się jak dziecko, a szczebiotała niby wesoła ptaszyna.
Rozmowa nie ustawała ani na chwilę — bo i wtedy nawet, kiedy panna Bolesława dała się uprosić i puściła drobne paluszki na klawiaturę fortepianu, pan Piotrowicz