Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Co się miało popsuć? W czem?
— Ja teraz u pana dziedzica nie mam żadnej ufności!
— Owszem, masz, jak zawsze.
— Nie, wcale nie mam, i to mi bardzo przykro.
— Tak stanowczo twierdzisz?
— Mam dowód, panie dziedzicu, dowód mam! Na przykład, cała okolica mówi, że panienka, córka pana dziedzica, ma duży zapis. Państwa spotkało takie szczęście, a Szmul się o tem od obcych ludzi dowiaduje. No, to jest...
— Grzech?
— Nie powiem, że grzech, ale wielka niesprawiedliwość. Pan dziedzic nie wie chyba, kto jest Szmul, jaki życzliwy, jaki przychylny! Winszuję państwu tego zapisu, winszuję panience.
— Zapisu z sumy na Kocimbrodzie?
Szmul aż podskoczył... zdawało mu się, że zrozumiał teraz, o co idzie.
— Wielmożny panie — rzekł, — pan może być spokojny... ja jestem honorowy człowiek, ja potrafię nie mówić za dużo. U nas stoi, że gadanie to srebro, a niegadanie czyste