Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pachciarzem, który zna interesa dziedzica równie dobrze jak swoją własną kieszeń, nigdy o Kocimbrodzie nie słyszał?
Nieraz bywały interesa ciężkie, ambaras z kredytem taki, że dziedzic nie tylko na Kocimbrodzie, ale na własnej duszy dałby ewikcyę, byle wydobyć się z kłopotu, a jednak o owej sumie nigdy nie wspominał.
Cóż więc jest? Bez wątpienia, musi być interes ganz frisch, zupełnie świeży, jak szczupak wydobyty z wody, który rzuca się jeszcze i ma nadzieję powrócić do swego żywiołu. Od tego są żydki, żeby powiedzieć szczupakowi: «przepraszam.»
Szmul gładzi czarna brodę, uśmiecha się i już wie, co ma mówić.
— Za pozwoleniem pana dziedzica, ja nie rozumiem.
— Czego?
— Jestem tu... w Łopiankowie, od tylu lat pachciarzem. Dotychczas pan dziedzic mi ufał; nie było przede mną sekretu. Pan dziedzic wiedział, że ja jestem przychylny, że ja za panem dziedzicem trzymałem, jak za rodzonym ojcem... a teraz uważam, że wszystko się popsuło.