Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ojczulku, przecież pan Konrad już i dawniej...
— Przed chwilą mówiłaś do matki, że się niczego nie domyślasz.
— Ja też nie domyślam się bynajmniej, tylko zdaje mi się... pan Konrad zawsze był dla mnie uprzejmy, ile razy spotykaliśmy się w towarzystwie, rozmawiał ze mną... kilkakrotnie zapraszał mnie do tańca.
— A widzisz!
— No tak, proszę ojczulka, to prawda, ale stąd nie wynika, żebym miała się czegoś domyślać.
— Masz racyę, moja córko, można wszystko wiedzieć, a niczego się nie domyślać. Podobno zwykle tak się w kobiecym światku praktykuje.
— Kiedy ojczulek zaraz wszystko w żart musi obrócić!
— No, więc mówmy seryo. Cóżbyś zrobiła, gdyby pan Konrad oświadczył się o twoją rękę?
— Nie wiem.
— Kiedy mówisz, że nie wiesz, to znaczy, że wiesz doskonale.