Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

młodzieniec bogaty, to szukałby dla siebie żony jeszcze bogatszej, a więc nie przyjeżdżałby w tym celu do Łopiankowa, gdzie, jak ojczulek mówi, nigdy się nie przelewa i ledwie koniec z końcem można związać, a i to nie zawsze. Po trzecie: Konrad jest chłopak młody, przystojny, dobry — i nareszcie, po czwarte: trzeba przecież wyjść za mąż, ponieważ taki jest od dawna ustalony zwyczaj na świecie.
Rozważywszy to wszystko w ładnej główce, postanowiła panna Bolesława nie miażdżyć Konrada piorunującem wejrzeniem, jeżeli się oświadczy; nie łamać jego życia w kwiecie lat młodzieńczych, i, zgodnie z jego wolą, zostać słońcem, mającem oświetlać i ogrzewać dworek w Szczygłówku.
Idzie tylko o to, czy się oświadczy?
Wątpliwości pod tym względem chyba niema; można bowiem od pierwszego rzutu oka poznać, jakie żywi intencye.
Pewna pani twierdzi, że każdy młodzian, pragnący wyjawić osobie ukochanej tajemnicę serca, ma charakterystycznie głupią minę. Panna Bolesława zauważyła już niejednokrotnie, że Konrad chwilami taką głu-