Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wygalał, więc trudno było domyślić się, w jakim jest wieku...
Sprytny i pojętny z natury, łatwo sobie przyswoił potrzebne wiadomości, a przez długie lata praktyki tak się wyrobił, że był doskonałym pomocnikiem — i pan mecenas Szperalski za nic na świecie nie byłby się z nim rozstał, pomimo, że częstokroć gniewał się na niego i zrzędził, że szydził z jego skąpstwa i starokawalerskich dziwactw.
I Korkiewicz również nie opuściłby swego patrona, tak się z nim zżył i tak do niego przyzwyczaił. Ze zrzędzenia mecenasa nie robił sobie nic, czasem się nawet odciął, ale na myśl mu nigdy nie przyszło, aby obowiązek porzucić; nie wyobrażał sobie bowiem życia bez tej kancelaryi ponurej, czarnego stołu, czarnych krzeseł, bez szarego papieru, zbutwiałych akt, bez interesantów i dysput o różnych sprawach.
W dysputach takich nie brał udziału, udawał, że nie słucha, że go one nie obchodzą; ale wchłaniał je w siebie z zadowoleniem szczególnem, z rozkoszą, kombinował okoliczności i, zanim się konferencya skończyła, miał już o sprawie swoje własne zdanie,