Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dopuszczę ich, niech się na ten raz smakiem obejdą. Tyle trafia się różnych sum do nabycia, a im zachciało się koniecznie tej na Kocimbrodzie. Figę! Do tej pani trzeba jednak pójść. Dyabli nadali, że to dama; z mężczyzną nie byłoby tyle ceregielów. Ogól się, buty oczyść, tużurek nowy bierz! W tak krótkim czasie już drugi raz... barwa z sukna się ściera i tyle. Na dobry porządek, wypadałoby włożyć rękawiczki, ale nie... za duży wydatek i niepotrzebny. Interesa z damami nie trafiają się codzień, więc pieniądze na elegancyę byłyby po prostu jakby w błoto wrzucone. Taki waryat nie jestem!
Przyszedłszy do mieszkania, dependent zajął się doprowadzeniem do porządku swej tualety, ku najwyższemu zdziwieniu szewca i szewcowej — i punktualnie o godzinie szóstej wyszedł.
Mieszkanie panny Emilii podobne było do eleganckiej bonbonierki, a w oczach Korkiewicza wydawało się wspaniałem.
Przyzwyczajony do swej szaro-czarnej kancelaryi, mającej podłogę brudną i obficie zaplamioną atramentem, po błyszczącej posadzce stąpać nie śmiał.