Strona:Klemens Junosza - Przy kominku.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Spanie dla spania, wygodne, wielki pan może mieć codzień, ja handlujący człowiek raz na tydzień z piątku na sobotę i w sobotę w dzień. Inne noce najkorzystniej jest przepędzać na wozie, bo człowiek śpi, wypoczywa, a pomimo tego posuwa się naprzód i z każdą chwilą przybliża do celu. Nie zawsze to wygodne, ale możliwe, zwłaszcza gdy się ma konia niemłodego, spokojnego, a do drogi nocnej przywykłego. Szkapa Jankla te przymioty posiadała w wysokim stopniu. Nie wydarzyło jej się nigdy, żeby wzięła na kieł i ponosiła; wolała ona stać niż chodzić, a najlepiej lubiła się położyć i stękać. Taki temperament flegmatyczny.
Jankiel wiedział dobrze, że może zaufać tak szlachetnemu zwierzęciu, wtulił więc głowę w kołnierz, czapkę na czoło nacisnął i zdrzemnął się zaraz, a potem usnął na dobre...
W godzinę później księżyc pozazdrościł Janklowi spoczynku i zeszedł z warty; ściemniło się zupełnie, tylko gwiazdki mrugały na niebie.
Nagle szkapa stanęła... Jankiel się przebudził, krzyknął wio! i po bicz sięgnął... Biedka nie posunęła się naprzód, pomimo krzyku i energicznych razów, i, co dziwniejsza, koń gwałtownie zaczął się cofać. Wydało się to Janklowi podejrzanem, zsiadł przeto, aby się rozpatrzeć w sytuacyi i zbadać, co się stało.
Ogromne drzewo, powalone przez burzę, leżało napoprzek dróżki, tak że przejechać nie było sposobu.
Ale Jankiel nie łatwo ustępował. Wiedział on dobrze, że gdy nie można przeskoczyć, to trzeb