Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Cóż chcesz?
— Mój koń teraz wcale siły nie ma, on żyje samą trawą, ma smak, ale mało pożytku.
— Czuję, że jedziesz do owsa.
— Jakby pan dziedzic przy tem był: ja idę do owsa, a od owsa w świat Mam sprzedać dużo, muszę jeździć dużo, mój koń potrzebuje mieć siłę.
— No dobrze, dostaniesz korzec owsa, ale jestem pewny, że twój koń nie będzie go widział.
— I to może być; w stajni ciemno jest, tylko u bardzo wielkich panów bywają stajnie z oknami.
O godzinie dziewiątej bryczka stała przed gankiem, pan Bolesław przywdział strój wizytowy, już włożył palto i zapinał rękawiczki, gdy ciotka do pokoju wbiegła.
— Wyjeżdżasz, jak widzę!
— Tak, ale przedewszystkiem «dzień dobry».
— Byłbyś jednak nie powiedział, gdyby nie to, żem tu weszła.
— Sądziłem, że ciocia jeszcze spoczywa.
— O dziewiątej! Za kogoż ty mnie masz? Jestem przecież gospodynią domu.
— Sądziłem.
— Nie lubię, gdy kto sądzi bez sensu. Zawsze wstawałam wcześnie i za stara już