— Czy życie daje co przyjemniejszego nad złudzenia.
— A przepraszam pana: daje ono niekiedy rzeczywistość.
— Jakże się ma Bolesław?
— Śpi, ciągle śpi, wyobraź pan sobie, że do tej pory jeszcze się nie obudził. To w istocie szczególne.
— Przeciwnie, to bardzo naturalne; on jest niezmiernie zmęczony. Nadużywa swoich sił. Harcuje na koniu, chodzi po polach, wstaje wcześnie, kładzie się późno. Czy człowiek w jego latach i przy jego zdrowiu może to wytrzymać? Właśnie pragnąłem zwrócić na to uwagę szanownej pani.
— Zapewne, ale on mówi, że jest bardzo silny i zdrów.
— Zdaje mu się tylko.
— Zacznę ja go obserwować. Niechno mu pan jeszcze co powie o Osinach.
— Bardzo miły dom; ale na jakiś czas zostanie pani pozbawiona tego sąsiedztwa.
— Cóż znowu?
— Pani Edwardowa z panną Michaliną wyjeżdżają na czas dłuższy.
— To im się często zdarza, bawią niekiedy w Warszawie po tygodniu i dłużej. Są to ludzie zamożni, stać ich na takie wycieczki.
Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/91
Wygląd
Ta strona została skorygowana.