Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ślicznie mówisz, Olesiu. Poczekaj, przyniosę butelkę wina, łatwiej gawędka popłynie.
— Lepiej wyjdźmy do ogrodu. Wszak zapewne masz ogród?
— Jeszcze jaki!
— Tem lepiej, wyprawisz mi ucztę z powietrza. Dawno już, dawno nie byłem na wsi, prawie dziesięć lat, to też jadąc od stacyi do ciebie upajałem się poprostu miłą wonią łąk i lasu. Tu się inaczej oddycha niż w mieście, inaczej się żyje.
— Więc porzuć miasto.
— Łatwo to powiedzieć. Nie wyobrażam sobie, jakbym mógł żyć bez mego biura, towarzystwa, partyi winta. Przyzwyczajenie to druga natura. Czasem dobrze jest oderwać się od zwykłego trybu życia, z początku sprawia to wielką przyjemność, ale po niejakim czasie ogarnia tęsknota za domem.
Wyszli do ogrodu, noc była piękna, księżycowe blaski przedzierały się przez gałęzie drzew, zapach kwiatów aż odurzał.
Usiedli na ławce pod lipą, pan Aleksander rzekł.
— Zaintrygowałeś mnie bardzo swym listem.
— Pod jakim względem?
— Pod wieloma, wszakże obiecałeś przekonać mnie, że jestem w błędzie, a raczej,