cóż to, nie wolno panu mieć sługi, sam pan sobie ma jadło gotować, stanąć do balii, albo do żelazka do prasowania? Co mają pleść, a choćby pletli, to niech im języki popuchną i tyle!
— Ja z tobą nie mogę dojść do ładu — a jednak tak jak powiedziałem być musi... Zapłacę ci zasługi do końca roku, oprócz tego, żeś była życzliwa i wierna dam ci wynagrodzenie oddzielne, ale tu dłużej być nie możesz i trzeba koniecznie, żebyś wyjechała, jeżeli nie jutro to w tym tygodniu koniecznie. Tak musi być.
— Musi?
— Tak.
Agata zwróciła się ku drzwiom.
— Zaczekajże — weź pieniądze.
— Nie wezmę.
— Dla czegoż to?
— Bo nie.
Rzekłszy to wyszła.
Pan Bolesław chodził długo po pokoju, potem kazał podać obiad. Usługiwała Katarzyna. Po obiedzie poszedł w pole, zkąd wrócił dopiero wieczorem. Na dziedzińcu spotkał Mordkę.
— Co chcesz? zapytał z gniewem.
— Nic nie chcę, tylko mi trochę jest dziwno.
— Z jakiego powodu?
Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/41
Wygląd
Ta strona została skorygowana.