Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rządny Izraelita, choćby z głodu umierał, jeść tych szkaradzieństw nie będzie.
Są różne spojrzenia, różne oczy: tysiące, dziesiątki, setki tysięcy gatunków; przeliczyć, obrachować niema sposobu. W jednem oku tkwi kawałek Talmudu, w drugiem odrobina kodeksu, w trzeciem jakieś zasady, a w każdem oprócz tego cząsteczka własnego interesu i przez to spojrzenia ludzkie nie mogą być jednakowe.
Niema na to ani rady, ani sposobu; od początku świata tak było, do końca tak będzie, a ktoby chciał ten interes przenicować i przerobić, musiałby świat zburzyć i inny na jego miejscu postawić, musiałby ludzi z gruntu przerobić.
Pomimo, że dzień nie był upalny i od rzeki chłodny wietrzyk pociągał, Abuś zanim do rogatki doszedł, był spocony, jak mysz — tak go te wszystkie pytania zmęczyły, każde z nich miało ciężkość kamienia i smak octu, rozrobionego z proszkiem gorczycy: każde dręczyło na swój sposób i działało przygnębiająco, to też Abuś ucieszył się niesłychanie znalazłszy się przy rogatce.
Nigdy jeszcze szlaban, zamykający miasteczko, nie wydał się Abusiowi tak pięknym, jak w owej właśnie chwili; belka, pomalowana trzema kolorami, wygladała w jego o-