Abuś starannie unikał spotkania się z inkwirentem, czasem jednak bywało ono koniecznem. Komu nie zdarzy się być naprzykład świadkiem? Wzywają: trzeba iść, niema rady. Zdarzało się niekiedy, że sam pan sędzia zaczepiał Abusia przy spotkaniu na ulicy, lub za miastem, na drodze, wysadzonej lipami, gdzie wieczorem, letnią porą, mieszkańcy miasteczka używali świeżego powietrza i ruchu.
Czasem zdarzało się, że Abuś szedł sam i kombinował w głowie różne spekulacye; sędzia szedł także sam i zapewne także coś kombinował; spotkanie było nieuniknione.
Abuś kłaniał się i chciał iść dalej; sędzia zatrzymał go uprzejmym uśmiechem i słówkiem, pełnem grzeczności:
— Dobry wieczór, panie Wajsfisz! jak zdrowie.
— Dziękuje, chwalić Boga, dobrze.
— To ślicznie; a pani Sura, pańska małżonka?, a pani Ita, jej mama, mają się również dobrze, nie prawdaż?
— Dla czego mają się mieć źle?
— Cóż słychać?
— Albo ja wiem? Nic nie słychać.
— Ale w ogóle muszą być jakieś nowości? mieszkamy przecież w mieście...
— Na taki czas jest jedna nowość: stara
Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/216
Wygląd
Ta strona została skorygowana.