się tak radował i skomlał. Taki pan teraz ładny jakby dziesięć lat temu.
Pochyliła się do ręki dziedzica, aby złożyć na niej pocałunek, ale pan Bolesław nie pozwolił na to.
— Dajże pokój... cóż za głupstwa wyrabiasz?!
W porcelanowych oczach Agaty odmalowało się zdumienie.
— A toć witam pana grzecznie, cóż za dziwota... chcę spytać czy pan zdrów, mocny do nas przyjechał... chcę powiedzieć co to było, jak żyliśmy przez te czasy. Toć pan do domu swego powraca, to pewnie ciekawy wiedzieć, co się dzieje... a pan powiada: głupstwa wyrabiasz.
— Bo wyrabiasz. Idź że już, zakrzątnij się, głodny jestem. Kawy mi daj, albo herbaty i ogarnij się bo tak...
— O!
— Mówię ci wyraźnie i proszę słuchać. Ja tu wnet inny porządek zaprowadzę. Tak jak jest dłużej być nie może.
Agata stała jak wryta, pulchne jej policzki zaczęły drgać i kurczyć się komicznie, niebieskie fajansowe oczy łzami zaszły, chciała odpowiedzieć, ale powstrzymało ją ostre spojrzenie pana Bolesława i krótki rozkaz.
— Idź i zrób, co kazałem...
Zrzucił z ramienia płaszcz podróżny, prze-
Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/15
Wygląd
Ta strona została skorygowana.