Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Crzegorz.
— Mój Grzegorzu, rzadka to rzecz spotkać takie wesele, jak wasze.
— Bywają, panie, z woli Bożej...
— Nie często.. o nie często, to też kiedy mam takie zdarzenie, radbym was o jedno zapytać. Tylko odpowiedzcie szczerze i otwarcie
— A co, panie, mam odpowiedzieć.
— Czy przez te pięćdziesiąt lat pożycia nie mieliście między sobą nieporozumienia, sprzeczek?
Dziad i baba jednocześnie wybuchnęli śmiechem, a zawtórowali im wszyscy obecni w karczmie. Opasły szynkarz za boki się brał, a jego połowica klasnęła rękami.
— Z czego się tak śmiejecie? zapytał podróżny, co was nagle pobudziło do takiej wesołości?
— A bo panicz też dziwny, rzekł chłop, pyta czy nie było jakiej sprzeczki między nami? pięćdziesiąt lat przeżyć i ani razu się nie pokłócić, a choćby i nie poszturgać. Oj, oj, paniczu!!
— On dobry człowiek, Grzegorz, rzekła baba; choć nieraz rękę na mnie podniósł.
— A i Jagna dobra kobieta, dodał pan młody, choć z pazurami.
— Tego ja nie rozumiem... kłócić się, bić się i kochać się pomimo tego.