Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z każdą godziną utwierdzali się w mniemaniu, że się zawiedli, że charaktery ich nie są dobrane, że miłość była złudzeniem, a rzeczywistość jest okropna, nie do wytrzymania. Oddalali się jedno od drugiego coraz więcej, aż wreszcie on przyszedł do przekonania, że dłużej tak żyć nie można że za jaką bądź cenę trzeba zerwać złote kajdany i odzyskać utraconą wolność.
Kazał zaprządz konie, zostawił na biurku lakoniczny liścik do żony i na całą noc popędził do Warszawy.
Niech się raz skończy.
Chciałby lotem ptaka stanąć w Warszawie i wprost z dworca kolei, nie zatrzymując się, pojechać do znakomitego adwokata, specyalisty. Znany to mówca, dzielny prawnik, subtelny dyalektyk i sofista. Jak jubiler brylant w złoto, tak on nieporozumienia młodej pary potrafi oprawić w artykuł prawa, dowieść, że w nocy słońce świeci, że podczas dnia ciemności panują, że białe jest czarnem, czarne białem, formalne nieformalnem, a prawdziwe fałszem.
Młody człowiek spieszy, gdyż jest głęboko przekonany, że dzielny prawnik swoją wymową niby mieczem rozetnie gordyjski węzeł jego małżeństwa.
Jan zatrzymał konie przed karczmą, okrył, je derami i rzekł: