ożenił się — obecnie spieszy do miasta, aby rozpocząć sprawę rozwodową. Kochał żonę swą do szaleństwa — był kochany nawzajem, dziś ją opuszcza na zawsze i nie zobaczy jej już nigdy.
Zburzone szczęście całego życia, nadzieja przyszłości, rozwiane marzenia, utracony raj, wszystko przepadło.
Zostawił ją w domu do czasu, sam się usuwa i nie powróci przed ukończeniem sprawy. Drogi ich rozchodzą się na zawsze.
I ktoby to przewidział: pół roku temu składano życzenia młodej parze, zazdroszczono obojgu, gdyż mieli wszelkie warunki do szczęścia: młodość, urodę, zdrowie, dostatek, życie bez troski, miłość...
Bez troski! co za ironia! Jest że na święcie co bez troski, pomiędzy tych dwoje coś się wkradło, coś nieujętego, niepochwytnego, nie dającego się określić bliżej... nieporozumienie, cień jakiś przykry, chłód.
A o małą rzecz poszło. On chciał jechać na zimę do Włoch, ona wolała przepędzić czas na wsi — a oboje byli dość uparci. Wyniknęła z tego taka delikatna sprzeczka, za nią druga, trzecia. On się nudził, ona również, a mieli aż nadto czasu do zastanawiania się nad urojonem nieszczęściem.
On marszczył brwi, ona była smutna, miała zaczerwienione oczy, z każdym dniem,
Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/133
Wygląd
Ta strona została skorygowana.