i najrozmaitszych przedmiotów, wymagały koniecznie praktycznej rady i pomocy. Ciotka zaproszona jako osoba kompetentna i nieoceniona w takich razach, nie mogła odmówić, pojechała, przyrzekłszy, że za kilka miesięcy po ślubie kochanej Anieli powróci do Rudawki, ale z chwilą wyjazdu postanowienie to zmieniła, czuła się albowiem obrażoną. Siostrzeniec, pożegnał ją obojętnie prawie zimno, odjazd ciotki nie wywarł na nim żadnego wrażenia.
Kiedy już otulona w futra, ciepłe chustki i szale, przyszła go pożegnać ostatecznie i ucałować, podniósł się z fotelu i z uśmiechem, który prawie nigdy z ust jego nie schodził, rzekł.
— To ciocia jedzie?
— Jadę, kochanie, bo wiesz, że muszę, ale ja za parę miesięcy wrócę.
— Wróci ciocia?
— No tak chyba nie chcesz tego. Powiedz, albowiem ja lubię szczerość. Chcesz, czy nie chcesz?
— Owszem, jak ciocia sobie życzy.
Wydało się to pani Petroneli szczytem impertynencyi. Zmniejszyła też liczbę pocałunków pożegnalnych o siedmdziesiąt pięć procent i rzuciła tylko krótkie:
Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/122
Wygląd
Ta strona została skorygowana.