wie, — rzekł — że się do pracy, do gospodarstwa na ostro zabierasz. Poprzednio zaniedbywałeś się nieco.
— Przyznaję.
— I to ci się chwali, tem bardziej, że jak słyszę gorliwie bierzesz się do rzeczy.
— Eh, cóż tam.
— Wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi. Dobrze robisz. Trzeba tak, koniecznie tak. Minęły czasy, kiedy można było mieć pieniądze bez pracy, dziś każdy grosz musimy jak gdyby ze skały wykuwać.
— Podzielam to zdanie, a ponieważ radbym doprowadzić swe gospodarztwo do zupełnego porządku, więc, jeżeli pan pozwoli, w niektórych wątpliwościach zasięgać będę jego rady.
— Ależ i owszem. Przyjeżdżaj, kochany panie Bolesławie, pytaj, zawsze i szczerze poradzę ci o ile tylko moja umiejętność...
— Trzymam za słowo, ale obawiam się, że może nadużyję nieraz pańskiej dobroci, gdyż ja wątpliwości mam dużo.
— Niech cię to nic, a nic nie krępuje, zawsze byłeś mile w domu moim widziany, a teraz tem bardziej.
— Dla czego teraz?
— Gdyż za parę dni będę opuszczony, osierocony i zostanę sam jeden, jak kołek
Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/103
Wygląd
Ta strona została skorygowana.