Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w płocie. Czy pan Aleksander nic o tem nie wspominał?
— Nie widziałem go od wczorajszego południa, gdy wyjeżdżałem z domu, on jeszcze spał.
— Po warszawsku. Otóż dla tego czeka mnie samotność, ponieważ panie moje, to jest żona z córką, wyruszają na dłuższą wycieczkę za granicę, a potem do Warszawy, gdzie prawdopodobnie przepędzą całą zimę.
— Nie było tego w projekcie.
— Owszem, było oddawna, ale nie mówiliśmy nikomu przed czasem.
— Przepraszam za niedyskretne pytanie, ale jaki jest cel tej podróży?
Pan Edward rozśmiał się.
— Dobrodzieju, — rzekł, — jeżeli się kiedy ożenisz i będziesz miał córkę, to zrozumiesz. Tak, tak, nie dość wychować, wykształcić, wypieścić, nie dość zapracować na posag, ale trzeba jeszcze poszukać kogoś, żeby to ukochane dziecko razem z posagiem raczył zabrać. Taki to, kochany panie Bolesławie, jest los ojców, mających córki na wydaniu.
— Prawda, ale czyż trzeba aż...
— Wiem co chcesz powiedzieć. Chcesz powiedzieć, że pannę ładną, dobrą i posażną można i w swojej okolicy wydać za mąż i że nie trzeba szukać dla niej konkurenta