Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

trzą, gdy zamiar niemożliwym do wykonania się staje, przekonywa się, że był, że jest zakochany jak młodzieniec, że trudno mu, że niepodobna nawet pogodzić się z myślą, że panna Michalina nie dla niego.
O jedenastej spienione konie zatrzymały się przed gankiem Osińskiego dworku. Na powitanie gościa wyszedł sam gospodarz.
— Jak się masz, panie Bolesławie, zawołał, anim się spodziewał, że cię dzisiaj zobaczę, mówiono mi, żeś chory.
— Rzeczywiście, wczoraj byłem jakiś nie swój, musiałem się położyć — dziś to już przeszło i jak pan widzi, chodzę już i jeżdżę za interesami.
— Więc to interes do mnie pana sprowadza.
— Trochę. Chciałbym się zapomódz w owe sławne żyto Osińskie.
— Ślicznie robisz, bardzo dobrze. Przekonasz się, panie Bolesławie jakie będziesz miał plony. Nie chwaląc się, lepszej odmiany nie znam, na nasze grunta jest ona wyborna. No, bądź pan łaskaw dalej, pomówimy o życie i o nowinkach. Dobrze, że się wcześnie zgłaszasz, bo zamówień mam już sporo. Dobra rzecz sama się chwali.
Weszli do pokoju, usiedli, gospodarz poczęstował gościa cygarem.
— Z przyjemnością widzę, panie Bolesła-