Strona:Klemens Junosza - Pan sędzia.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 30 —

— Prawdopodobnie one to były główną, a może jedyną przyczyną samobójstwa...
Podpisarz milczał. Twarz jego, zwykle uśmiechnięta złośliwie, przybrała wyraz powagi i smutku. Jakieś wspomnienia cisnęły mu się do głowy...
Przed siedmioma, czy ośmioma laty, starał się on o rękę panny Zofii, córki nadleśnego z sąsiedztwa, najpiękniej, szej w swoim czasie panny w całej okolicy. Starania nie powiodły się. Biedny, ułomny człowieczek dostał grochowy wianek, a panna stanęła przed ołtarzem z kim innym. Dziś ta sama kobieta pogrążona jest w rozpaczy i łzach; jej wybrany, samobójca z roztrzaskaną czaszką, broczy w kałuży krwi, a dwoje drobnych dziatek, skazanych na sieroctwo i nędzę, płacze, nie rozumiejąc nawet ogromu swego nieszczęścia....
Zamyślił się smutnie niepozorny człowieczyna nad zmiennemi kolejami losu; nad swoją jedyną, a może jeszcze aż dotąd niewygasłą miłością... Zamyślił się — i rzekł, jakby sam do siebie, z westchnieniem:
— Przykra rzecz.. bardzo, bardzo przykra...
— Bolesna nad wszelki wyraz, — potwierdził doktór; — taki młody człowiek... mógłby jeszcze żyć...
— Wyjeżdżamy raniutko, doktorze, — rzekł sędzia, — nie spóźnij się pan... o piątej punktualnie.
— Nie bój się panie sędzio, nigdy jeszcze nie czekaliście na mnie...
Wieść o samobójstwie dzierżawcy z Płużyc szybko rozeszła się po miasteczku. Każdy spieszył do parku, aby się dowiedzieć nowych szczegółów. Aptekarz, burmistrz, regent, pisarz sądu, obrońca, kasyer, damy miejskie, słowem cała inteligencya znalazła się w głównej alei i, bez względu na koterye, stanęła w jednej gromadce, aby usłyszyć co mówią o tym niespodziewanym wypadku.