Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 111 —

w życiu, wystąpił z całą energią, na jaką się zdobyć możesz; jeżeli w ogóle energia jaka jest w panu...
— Moja duszko, o cóż chodzi?..
— Przedewszystkiém zwracam uwagę, że oddawna minęły czasy, w których byłam dla pana duszką.
— Ależ aniołku!...
— Tytuł żony będzie, jak sądzę, najwłaściwszy.
— Zatém co rozkażesz, żono?
— Idzie o nauczycielkę naszych dzieci.
— O pannę Zofię?
— Tak jest, o tę pannę Zofię, dla któréj panowie w ogóle macie szczególne względy... idzie o tę właśnie pannę Zofię. Życzeniem mojém jest, aby ta osoba natychmiast opuściła nasz dom. Ja widziéć jéj nie chcę, ty więc, jako pan domu i głowa rodziny, racz się z nią rozmówić, oblicz co jéj się należy i każ jéj zabierać rzeczy i wyjeżdżać.
— Jakto? dziś!.... zaraz? w téj godzinie?
— Jeżeli można, to nawet w téj minucie. Nie życzę sobie przebywać dłużéj pod jednym dachem z osobą, która...
— Cóż się stało? co zrobiła panna Zofia? Przecież byłaś z niéj zadowolona, mówiłaś, że dzieci dużo z niéj korzystają, że się ślicznie uczą.
Byłam wprowadzona w błąd. Frania słusznie powiada, że taka komedyantka każdego potrafi oszukać; nie chciałam wierzyć, ale wobec jawnych