Strona:Klemens Junosza - Na szerszy świat!.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Na szerszy świat!!
Obrazek.
Skreślił
Klemens Junosza.
(Dalszy ciąg, patrz № 2).

Nic też dziwnego, że przy takiej pracy usilnej, pracy wytrwałej, nieustannej, która wyczerpywała jego siły, zawsze pierwszym uczniem był w szkołach, nic dziwnego, że ukończył je w całem znaczeniu tego wyrazu chwalebnie.
Nie bez pewnego żalu rozstawał się z towarzyszami pracy, ze szkołą i z owym domkiem przy ulicy Floryjańskiej. Pożegnał serdecznie nauczycieli i kolegów i z życzeniami szczęścia opuścił Siedlce.
Czas też był wielki już na to. Potrzeba mu było powietrza, swobody, ruchu, odpoczynku, który mu się najsłuszniej za tyle lat pracy należał.
Ojciec, gospodarstwem zajęty, osobiście po syna przyjechać nie mógł, więc sąsiada o tę przysługę uprosił. Tłusty konik do prostego woza zaprzężony, biegł dość szybko, młodzieniec dopytywał troskliwie o wioskę, o wszystkich sąsiadów, o urodzaje, jednem słowem o wszystko. W rozmowie jednak z „paniczem”, który przecież szkoły ukończył i Bóg wie czem może zostać, szlachcic zażenowanym był trochę, ze słowami się liczył, do rozmowy skłonności wielkiej nie okazując.
Wicek dostrzegł to.
— Panie Ignacy, panie sąsiedzie, rzekł, dla czego pan taki niemowny dzisiaj?
— Ha, widzi pan...
— Jakto pan, cóż to ja dla was za pan? Niech mi sąsiad mówi poprostu „Wicku”, jak dawniej bywało.
Szlachcic niedowierzająco spojrzał.
— Adukacyja, rzekł to jakoś nie pasuje.
— Tak? więc, że mi rodzice pozwolili się uczyć, żem szkoły skończył, to macie się odemnie odwracać? za co? co wam złego zrobiłem?
— E nie...
— Więc co?
— Tylko my tak sobie miarkujemy, że osoba z adukacyją może się nas, prostych ludzi wstydać będzie.
— A bójcież się Boga, toż miałbym ojca i matki się wyprzeć, wioski swej rodzinnej wstydzić, dobrych ludzi zapomnieć?! Krzywdzicie mnie takim posądzeniem, bardzo krzywdzicie... Smutno mi!
Szlachcic rozrzewnił się.