Strona:Klemens Junosza - Na ojcowskim zagonie.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

prowadził interesa po polsku i po szlachecku prawdziwie.
Całą buchalteryją miał w głowie, czasem tylko w wyjątkowych razach, gdy pamięci swojej nie dowierzał, robił jakieś znaczki na kalendarzu, znaczki dla niego tylko zrozumiałe.
W papierach znalazły się stare szpargały, listy, cenzury szkolne dzieci, jakieś na w pół zbutwiałe akta dawno ukończonych i od świętej pamięci zapomnianych procesów, ale nadto nic więcej, żadnego śladu, żadnej notatki nawet, któraby choć w części wyjaśniała sytuacyję.
Wierzyciele jednak nie zgłaszali się wcale. Nikt nie przyjeżdżał upominać się o dług lub o nabyte zboże.
Zosia przyczyny tego milczenia wytłómaczyć sobie nie mogła. Czyżby ci obcy zupełnie ludzie tak dalece szanowali jej smutek, czy też termina nie nadeszły jeszcze?
Matka nie wtajemniczona w interesa, nie była w stanie udzielić objaśnień, adwokat, przyjaciel nieboszczyka, od lat wielu prowadzący interesa Dąbrówki, lecz zamieszkały dość daleko w mieście, wiedział tylko o długach hypotecznych, zaś pachciarz Boruch, który bez wątpienia doskonale był o wszystkiem poinformowany, na zapytania Zosi dawał niejasne i wymijające odpowiedzi.
— Nieboszczyk pan — mówił — miał kilka interesów z naszymi żydkami, ale to bagatelka jest! Wielmożna panienka jeszcze nie zna naszych okpiszowskich kupców. To delikatny naród! aj waj, jaki to delikatny naród! Uniby sobie wstydzili zawrócić wielmożnej panience głowę w takie wielgie frasunku.
— Dobrze to jest, ale ja przecież potrzebuję wiedzieć co im się należy...
— Niech ja mam to w swoim majątku i z mojemi dzieciami, co im się nie należy od wielmożnej pani i wielmożnej panienki! Uni już może zapomnieli o takie drobne rzeczy!
— Ależ chyba żartujecie Boruchu, jak to być może, żeby kto o swojej należności zapomniał?
— Djabli ich wiedzom, proszę wielmożnej panienki, a po drugie może im się już bardzo mało należy, mo-