Strona:Klemens Junosza - Monologi. Serya druga.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

te, stare skorupy, osobliwe książki... szaleniec! Jabym całe muzea oddał za dobrą pieczeń z rożna.
Ty się nie śmiej, Jasiu! Pieczeń z rożna to jest w swoim rodzaju kwintesencya i szczyt wszelkiej filozofii. Niechże mi Platon, Seneka, Kartezyusz, Hegel, lub inny, coś mądrzejszego wymyśli.
Ale, uważasz, pieczeń taka, o! zrumieniona w samą miarę, zapach, para, a po przekrojeniu krew. Uważasz, to mi jest dopiero rozkosz! Jadłem właśnie taką onegdaj u bankiera Bombelsteina. Żałuj, żeś nie był. Jaki obiad, co za obiad!
Wiem ja, mój kochany, że mnie nazywają pieczeniarzem... ależ ja z tego drwię, choć właściwie mógłbym się pysznić tym tytułem, bo proszę cię, Jasiu, sam Stwórca do jedzenia człowieka przeznaczył. Już Terencyusz w starożytności mawiał; „Jadam, więc jestem,“ a inny mędrzec rzekł: „Powiedz mi co jadasz, a ja ci powiem, kim jesteś.“ Największym filozofem w Europie był Brillat-Savarin, a jedna pani Lucyna zasłużyła się światu więcej niż Deotyma pomnożona przez Konopnicką, Orzeszkową, Marrénową, Hajotę, Rodziewiczównę, Ostoję i Esteję.
Nie, Jasiu, „pieczeniarz,“ jeżeli głęboko zastanowimy się nad znaczeniem tego wyrazu, nie jest tytułem ubliżającym, wprost przeciwnie, zaszczyt człowiekowi przynosi. Pieczeniarz to jest człowiek wierzący w pieczeń, szanujący pieczeń, zna-