Strona:Klemens Junosza - Milion za morzami.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

siostro — rzekł brat nadjechawszy z pola.
Wdowa nic nie odrzekła, zwróciła tylko na brata wejrzenie, w którém była rozpacz i straszne jakieś pytanie...
Brat przed tym wzrokiem zadrżał i oczy utkwił w ziemię krwią zbryzganą...
Samobójcę pochowano na wydmie, w tém samém miejscu, w którém życie tak marnie zakończył.
Pochowano go tuż przy drogach rozstajnych, rzucono na mogiłę nieco kamieni, a potém wiatry piasków naniosły, mchy zaczęły rosnąć na kamieniach, a liche badyle i osty otoczyły jakby wieńcem ów grób samobójcy.
Dla biednéj kobiety rozpoczęło się pasmo dni czarnych jak jéj suknia wdowia, smutnych jak sieroctwo samo
Drobiazgu téż miała kilkoro, więc dla niego pracowała jak mogła, objąwszy sama ster gospodarstwa i interesów majątkowych.
Kobiety, zwłaszcza takie co umieją kochać, znajdują w potrzebie wielką moc ducha i charakteru oraz podziwienia godny zapas sił.
One te siły czerpią z nieprzebranego źródła, bo z serca samego i dla tego mogą ich miéć tak wiele.
Pomiędzy bratem a siostrą nie przyszło do bliższych wyjaśnień, ale jéj wzrok smętny, łzawy, wzrok w którym malowało się całe morze cierpień, zwracał się ku niemu z niemém pytaniem i niemym wyrzutem, a on oczy spuszczał i zdawał się tych spojrzeń unikać.
Różne téż o tym panu bracie chodzić zaczęły wieści.
Mówiono, że w nocy często na grób przychodził i długie tam przesiadywał godziny.
Zaczęły chodzić głuche plotki, jak zwyczajnie pomiędzy ludźmi. Przebąkiwano, że owéj nocy fatalnéj widziano dwóch ludzi pod lasem, że słyszano dwa strzały, że późniéj widziano jakiegoś jeźdźca z gołą głową, z koszulą na piersiach rozdartą, jak pędził na dzielnym koniu przez pola jak wiatr, jak uragan; że koń skrwawiony ostrogami sadził jak jeleń, wyrzucając z pod siebie kopytami bryły ziemi i że mignąwszy się jak błyskawica, przepadł w zaroślach...

(Dalszy ciąg nastąpi).