Strona:Klemens Junosza - Milion za morzami.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Prawdzicki był całą sceną wzruszony, zdziwiony i przybity.
— Maniu, — rzekł — dziecko moje, co to było?
— A mój drogi ojczulku, — rzekła całując go w rękę, — tak się nie godzi. Cóż to za sekreta przedemną? przed kimże, jeżeli nie przed córką masz się użalić jak ci co dolega, jak masz zmartwienie? Kogóż masz na świecie coby twe cierpienia odczuć potrafił, coby twe smutki podzielał, weselił się razem z tobą lub cierpiał, ale zawsze razem. Niedobry jesteś mój ojcze.
— Dziecko drogie, czyż ja mogłem zatruwać ci godziny odpoczynku twego.
— No, nie gniewaj się na mnie, pozwól mi ucałować twe czoło ogorzałe, zmarszczkami zorane, tę skroń siwą... Ja jestem kobietą, jestem ciekawą, usłyszawszy szmer w pokoiku, ubrałam się szybko i stanąwszy podedrzwiami, wysłuchałam wszystko.... Tyś mój ojcze chciał pozbawić się wszystkiego, aby mnie tylko nie przerywać spoczynku; doprawdy za kosztowny byłby to spoczynek, sny moje tyle niewarte! Miałam trzysta rubli, owoc mojéj całorocznéj pracy — no i daléj wiesz co się stało....
— Moja droga, tegoż doczekałem, żebyś mi ostatni grosz miała oddawać! mnie który ciebie powinienem wspierać, dbać o twe wszelkie wygody.
— Nie mówmy o tém mój ojcze. Fortepian który miałam sobie kupić, nie jest mi tak bardzo potrzebny, mogę poczekać lepszych czasów, ale powiedz mi otwarcie, szczerze, jak istotnie stoją nasze interesa?
— To był jedyny dług, zaciągnąć go musiałem na wiosnę, bo mi trzy woły padły, najlepszy koń zdechł... a tu nie było co zaprządz do sochy. Zresztą zaś, jak Pan Bóg da urodzaj, to jeszcze pół biedy, ale w złym roku to ledwie na kawałek chleba wystarczy...
Tak rozmawiając, weszli do ogrodu.
Ona oparła się na jego ramieniu, on zaś patrzył na nią wzrokiem najczulszéj rodzicielskiéj miłości....
Bo też trzeba było kochać tę Manię, chociaż wcale piękną nie była.
Nie miała ona ani wzrostu, ani smukłości palmy, ani rysów na wzór starożytnéj kamei rzeźbionych, ale była zgrabna, żywa, drobna, a w dużych czarnych jéj oczach malowało się serce zapewne równie piękne jak te oczy, które jak mówi poeta: „bywają morzem, albo téż wulkanem.”
Prawdzicki poszedł w pole, a Mania przez smugi kwiatami zasłane poszła w stronę brzozowego gaju, śpiewając:

Gdy po deszczu po majowym,
Wstęga jasna z niebios płynie,
Ja w wianeczku liliowym
Bujam sobie po dolinie....

Głos był świeży, dźwięczny, donośny, a kogo doleciały słowa piosenki, ten pomimowoli oglądał się, czy nie widzi gdzie owéj rusałki w liliowym wieńcu, co to:

„Z jaskółkami się wykłóci
I słowikom nie daruje”....





Rozdział trzeci: Historya o jeżdżącéj babce, niby o żydzie wiecznym tułaczu, oraz o tém, że ktoś kiedyś gdzieś umarł i coś komuś zapisał.

Była sobie babka.
Zwyczajna to a nawet nieunikniona konieczność w każdéj rodzinie.
Dzieci małe, a niekiedy nawet i stare dzieci utrzymują, że ten miał wielki rozum, kto babki wymyślił. Rozdają one bowiem pierniki małoletnim przestępcom, a przestępcom pełnoletnim zapisują nieraz nader intratne osady rolne.
Babka, która do tego rozdziału ma zjechać, nazywała się pani Justyna Pękalska, z domu Wylazło i była skuzy-