Strona:Klemens Junosza - Drobiazgi.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 8 —

Ostatecznie na jedno to wychodzi — bo czyż Dziekanka jest w Azyi?
Rozpakowawszy manatki, wyszedłem na ulicę. Światła moc, bo to już wieczór zapadł. Sklepy cudne; z poza szyb zwierciadlanych widać przepiękne kobiety. Och kobiety! — ja mam lat dwadzieścia i jeszcze nigdy... nie zdarzyła mi się sposobność bliższego poznania tych aniołów. A powiadają także, że w Warszawie łatwo jest bardzo zrobić znajomość z hrabiną, albo baronową... Może to być!.. Dziwne wrażenie robiły na mnie te damy postrojone jak na odpust, przechadzające się po ulicach w jakiejś wielkiej, nieustającej procesyi. Patrzyłem na nie, jak na obrazy, a w mózgu moim uporczywie błąkała się myśl:
Kto wie, może jedna z tych pań jest jaką hrabiną, mogącą uszczęśliwić wejrzeniem i uśmiechem zwykłego śmiertelnika... wszak słońce kładzie złociste swe promienie zarówno na wspaniałe świerki, jako też i na drobną trawkę, na badyle i chwasty przydrożne.
Rozmarzony, rozgorączkowany poszedłem spać. Sny miałem rozkoszne, ale niespokojne. Zdawało mi się, że jestem w cu-