Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Drobiazgi.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
112

Dziewczęta z ludu i wykwintne panie:
Był Donżuanem, Faustem, Ernanim.
A w gruncie rzeczy... oto prawda wszystka:
Bukiet od niego przyjęła chórzystka.

Ach, luby druh mój, zacności jegomość,
Człek wykształcony i to co się zowie,
Ma obowiązków poczciwych świadomość,
Szlachetność w sercu i naukę w głowie;
Kochać go można we wszelkim sposobie,
Dopóki mówić nie zacznie o sobie.





Z ŻYCIA PTASZKÓW.

Poszedł Dudek na ogródek,
Tam spotkał Dzierlatkę
I dziobał z nią w gabinecie
Zieloną sałatkę.

Za bufetem Szpak zasiadał
I przekrzywiał szyję:
Dzióbcie Dudki, dzióbcie, gadał,
Bo ja z dudków żyję.