Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Bardzo dobrze sobie oboje ci państwo poczynali, a Dawid co piątek rano do miasteczka przyjeżdżał i różne rzeczy na sprzedaż przywoził, tak, że zawsze grosz gotowy miał przy sobie i zupełnie inaczej niż dawniej na świat spoglądał. Doszło wkrótce do tego, że raz w tygodniu na szabas kupował mięso i ryby, bo o te w okolicy było łatwo. Koło Trzmiela płynęła mała rzeczka, a chłopcy wiejscy łowili w niej koszałkami albo na podrywki małe rybki i chętnie pani Dawidowej sprzedawali.
Do dworu Imć pan Dawid nie zaglądał, tak albowiem było umówione, że dwór i folwark znajdować się ma wyłącznie pod wpływem i protektoratem Mendla, i że wchodzi w jego sferę interesów. Warunek ten był ściśle przestrzegany i szanowany, a Dawid swoją faktoryę tylko dla chłopów utrzymywał.
Cierpiał dotkliwie i bolał mały Symcha, że mu wiejskich rozkoszy używać nie dano, i że, podczas gdy jego najmłodsi bracia mieli na spadłych i robaczywych owocach bardzo szeroką służebność, on musiał przesiadywać w dusznej izbie Imć pana Klopmana i ślęczeć nad różnemi zawiłemi kwestyami.
— Ojcze kochany — upraszał przed wyjazdem, — zabierz mnie z sobą.
— Nie mogę.