Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I w istocie dobrze uczynił, że się z miasteczka wyniósł, słusznie bowiem powiadają ludzie, że zmiana miejsca daje zmianę szczęścia.
W Trzmielu wszystko zapowiadało się bardzo szczęśliwie. Słońce świeciło jasno, dając światło i ciepło, pobudzając do życia rośliny. Na agrestowych krzakach wkrótce zaczęły dojrzewać owoce, porzeczki zaczęły się czerwienić. Nadzieja dobrych zbiorów wstępowała w serce Imć pana Dawida.
Powiedział mu Mendel, że takie interesa idą bardzo szybko: agrest, czereśnie, porzeczki, wiśnie, gruszki małgorzatki, jakóbówki, jabłka papierowe, sapieżanki, panny, znów jabłka i gruszki, wreszcie śliwki i jesienne gruszki oraz jabłka, potem zbiór ogólny towaru... święta Nowego Roku — i interes skończony.
Zanim owoce dojrzały, Imć pan Dawid czasu próżno nie tracił; na wieś chodził, chłopów poznawał, kupował od nich drób’, masło, różne wiktuały, jakie mieli do sprzedania. Gdy sam odpoczywał w budzie, żona wychodziła na wieś, zawiązywała stosunki z kobietami, każdej miała coś przyjemnego do powiedzenia, niejednej wygodziła drobną pożyczką, doradziła, w którym sklepie w miasteczku najtaniej można chustkę czerwoną kupić.