Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Imć pan Dawid zasunął czapkę na sam tył głowy, poczem szepnął:
— Ten stary Klopman jest cygan i oszust; mój syn nic nie umie i nic nie rozumie. Tak być nie może. Trzeba go uczyć samemu. Słuchaj-no, Symcha — rzekł głośno, — czy ty rozumiesz, co to znaczy krzywda?
— Rozumiem; dopiero cośmy o tem mówili.
— Czy ty wiesz, kto ty jesteś? kto ja jestem? kto był nieboszczyk dziadek Migdał?
— Dlaczego nie mam wiedzieć?
— Więc kto?
— No, kto? dziadzio, ojciec i ja...
— Ale kto my jesteśmy?
— Biedni ludzie...
— I to prawda, ale my jesteśmy Żydzi. Nie przyszliśmy na świat jako biedni, ale jako dzieci Jakóba. Biedny stać się może bogatym, z bogatego może się zrobić kapcan, ale Żyd zawsze jest Żydem. Chyba... no, chyba, że... ale o tem niema co mówić... to jest fe!
Tu Imć pan Dawid szeroko opowiedział synowi, że Żydzi są potomkami Jakóbowymi, wszyscy zaś inni ludzie idą od Ezawa; że, jak to wiadomo, Jakób miał bardzo legalne prawa pierworodztwa i dziedziczenia, a Ezaw prawa swoje utracił; że zatem wszystko, co na świecie