Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jadło. A czy my wszyscy nie chcemy jeść?... my też chcemy. Rozumiesz teraz, końska głowo?
Słyszałem.
— Ale co słyszałeś?
— To, że ojciec powiedział, iż jestem końska głowa.
— Ojciec powiedział prawdę.
Symcha zamilkł, ale za wygranę nie dał; szedł jakiś czas w milczeniu, nareszcie nagle zagadnął:
— Ojciec ma przy sobie trochę pieniędzy?
— Mam; co ci do moich pieniędzy?
— Coby ojciec zrobił, żeby ojcu kto te pieniądze chciał wyciągnąć?
— Nie wymów w złą godzinę, paskudniku! — rzekł Imć pan Dawid i machinalnie za kieszeń się chwycił.
— Zapewne gniewałby się ojciec na tego człowieka?
— Jabym... jabym mu oko wybił! Co to jest brać cudze? To nie wolno...
— Ja już teraz nie rozumiem nic.
— Czego nie rozumiesz? Kto bierze cudze, to jest złodziej...
— A jeżeli on potrzebuje żyć, jeżeli ma żonę, dzieci, chce chleba... to na co ma pytać, skąd ten chleb jest? Aby go dostał...