Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w przyszłości zostanie uczonym. Nieraz zastanawiał się ojciec nad kwestyą, jakie mianowicie myśli mogą taki młodociany umysł zajmować, ale pytaniami dziecka nie męczył i biegu myśli mu nie przerywał. W istocie jednak myśli przyszłego luminarza nie miały orlego polotu i nie szybowały pod niebiosami; owszem, były bardzo blizkie ziemi, komina, na którym matka jeść gotowała, i miski. Mały Symcha zastanawiał się najczęściej nad tem, czy dostanie na kolacyę trzy kartofle, czy cztery? czy będą one duże, czy małe? czy same, czy z dodatkiem kawałka chleba lub dzwonka śledzia?
Jak słońce, które, aczkolwiek tak czystym i wspaniałym ziemi przyświeca blaskiem, ma jednak plamy na sobie, — jak najpiękniejszy kwiat, który oko ludzkie barwami, a powonienie rozkosznym delektuje zapachem, tak i mały Symcha, pacholę delikatne, wielkich zdolności i wielkich na przyszłość nadziei, nie był jednak bez wady. Obiecujący ten chłopaczek odznaczał się niepohamowanem żarłoctwem. Na jedzenie rzucał się jak lew na niewinnego baranka, a był tak nienasycony, że potrafił schrupać cały obwarzanek za grosz i jeszcze wołał o więcej.
Pomimo takiej chciwości do jedzenia, nie odznaczał się, jak powiedziano wyżej, Samso-