Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jak z przyjacielem, i że ten nigdy inaczej do niego nie mówi, jak: kochany Symchusiu.
— Symchusiu, daj pieniędzy.
— Bardzo owszem... ile pan potrzebuje?
— Tysiąc rubli.
— Na co?
— A tobie co do tego?
— Pan mnie nie rozumie, panie hrabio, ja się pana nie pytam, na jaki wydatek pan użyje moje pieniądze; tylko na co ja je mam dać?
— A no... oczywiście na niżej podpisanego.
— Mnie się zdaje, że niżej podpisany nie ma żadnej ewikcyi.
— Przepraszam cię, Symchusiu, mam jeszcze ciotkę, a wiesz, że ta jest coś warta...
— Oj, oj, i jak warta, ale tymczasem ona sobie żyje zdrowa.
— No, kiedyś przecie...
— Panie, ja mam honor znać tę osobę. Ona mi wygląda na okropnie długi termin, to kamienna kobieta, to żelazo. Chyba żeby chciała za pana weksel podpisać.
— Wątpię.
— Dlaczego?
— Ona pisać nie lubi.