Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

od tych, którzy płacić chcieli, opłatę roczną — i że po złożeniu takiej opłaty, interesant mógł być spokojny o to, że mu koni nie ukradną. Czytali dalej, że pewna część członków bandy, z tymże Michlem Gansfederem na czele, w lesie nad jeziorami utrzymywała potajemną gorzelnię, że handlowała wódką w sposób zakazany i że popełniała wiele innych czynów, za które grozi kryminał.
Po odczytaniu tej długiej historyi, zapytywano każdego po kolei, czy przyznaje się do winy. Każdy tylko ramionami wzruszył; Symcha zaś powiedział wyraźnie, że wszystko, co czytano, jest plotką oraz wymysłem złośliwych ludzi.
Wówczas po kolei zaczęto wprowadzać świadków. Było ich dwa gatunki: jedni ludzie przeważnie prości i nieokrzesani, — drudzy delikatni, wyćwiczeni w dysputach. Pierwsi pletli różne głupstwa, co im tylko na myśl przychodziło, co wiedzieli i czego nie wiedzieli; drudzy mówili mało, ale dobrze. Symcha przysłuchiwał się temu bardzo uważnie i pilnie; śledził bacznie, jak jedni świadkowie sprawę psuli, a drudzy ją naprawiali; liczył, których jest więcej, na czyją stronę waga się przechyla. Trwało to, z małą przerwą, do późnego wieczora.