los dotknął węglarzy i wielu innych bardzo godnych ludzi...
Po kilku miesiącach przyszedł taki dzień, że zaczęła się sprawa w sądzie; wówczas wszyscy dobrzy przyjaciele, krewni i znajomi zobaczyli się razem, w jednem miejscu; oczywiście chcieli z sobą rozmawiać, ale im nie pozwolono.
Symcha Boruch siedział z samego brzegu, przygnębiony, milczący, i przypatrywał się stojącemu obok niego żołnierzowi, który trzymał w ręku karabin. Bardzo to jest brzydka i nieprzyjemna maszyna, wymyślona na to, żeby nią uczciwych ludzi straszyć. Kawał rury żelaznej, w końcu szpikulec tak ostry, że nim można kogo skaleczyć.
Zaczęli czytać całą historyę. Najdziwniejsze rzeczy: że była cała banda złodziejów, jedni konie kradli, drudzy je przechowywali, inni jeszcze uprowadzali za granicę; że do tej bandy należeli bardzo porządni ludzie: kupcy, szynkarze, pachciarze; że głównym mechanikiem tego towarzystwa był Michel Gansfeder; że banda rzucała na całą okolicę postrach; że kto chciał się poskarżyć i szukać sprawiedliwości, prawie zawsze doznawał jakiejś nadzwyczajnej klęski: kradziono mu konie, zabudowania jego nawiedzał pożar; że banda przyjmowała
Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/239
Ta strona została skorygowana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/4/4a/Klemens_Junosza_-_%C5%BBywota_i_spraw_im%C4%87_pana_Symchy_Borucha_Kaltkugla_ksi%C4%85g_pi%C4%99cioro.djvu/page239-1024px-Klemens_Junosza_-_%C5%BBywota_i_spraw_im%C4%87_pana_Symchy_Borucha_Kaltkugla_ksi%C4%85g_pi%C4%99cioro.djvu.jpg)