Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

że taki piec stanowi cały jego majątek. Nie pomogły protesty — musiał dziad własne swoje dzieło zburzyć; jako też zburzył je ze szczętem, aż do podstawy — odrzucił ziemię, porozrzucał wpół przepalone gałęzie, a dymu i swędu takiego narobił, że wytrzymać było trudno. Wulf i Nuta tymczasem przybili do lądu, sieć z niezbyt obfitym połowem wyciągnęli i wysiedli z łodzi, a widząc gromadkę obcych ludzi, przybliżyli się, aby zobaczyć, co się dzieje.
Ciekawość bardzo usprawiedliwiona i naturalna — w takim zakątku obcy człowiek jest bardzo rządkiem zjawiskiem. Gdy zmiarkowali, o co chodzi, i gdy zobaczyli owego młodego żydka, który poszukiwaniami zdawał się kierować, Nuta i Wulf półgłosem rzucili jakieś przekleństwo i spojrzeli na owego młodzieńca wzrokiem, który zdawał się mówić:
— Poczekaj, policzymy się później!
Panowie, którzy kazali rozrzucić piec, zadali Wulfowi i Nucie kilka pytań.
— Jak dawno wypalają tu węgle?
— Wielmożny panie — odrzekł Wulf, — moja pamięć tego nie sięga, a ja dzierżawię jezioro już więcej niż dwadzieścia lat. Mój sąsiad, Nuta, trzyma drugie jezioro jeszcze dawniej, a on też nie pamięta, kiedy tu zaczęli węgle wypalać.