Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

podchwytywał z ziemi kurz, śmiecie, papiery i rzucał je wprost w okienko tej stancyi, w której siedział Imć pan Dawid z teściem swoim panem Migdałem.
Widząc, co się dzieje, obaj spojrzeli po sobie i zrozumieli się doskonale, przyczem i jeden i drugi taki ruch wykonał, jak gdyby całem ciałem jego dreszcz nagły wstrząsnął.
Wietrzyk tymczasem figlował po ulicach uciesznie i zaczepiał przechodzących, nie patrząc ani na wiek, ani na płeć, ani na stanowisko znaczne. Uczonych ludzi targał za pejsy i rozdmuchiwał im długie brody, poważne matrony za spódnicę chwytał, a jednemu mężowi, co znaczny urząd pełnił w kahale, zrzucił z głowy czapkę z przedniego aksamitu w kurz uliczny, zmuszając tem niejako dostojnika, aby się schylił aż do ziemi i oddał mu pokłon — co też mąż ów, rad nierad, splunąwszy poprzednio dla ostrożności, uczynił i czapkę z prochu podniósł.
Widział to wszystko z okna Imć pan Dawid, gdyż noc nie ogarnęła była jeszcze ziemi zupełnie, widział, zrozumiał i teścia swego w łokieć delikatnie trącił.
Obaj spojrzeli na kartelusze i zapalili fajki.
Tymczasem wietrzyk, psotnik krotochwilny, uciekł. Jak nie wiadomo, skąd przyszedł,