Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Idź ty za szewca! Ja mam swojego kawalera, nabożnego i uczonego... on kiedyś wielkim człowiekiem będzie.
— Symcha nie jest uczony — wtrącił jakiś blady, wychudły młodzieniec.
— On jest prosty, gruby, nieokrzesany kołek — dodał drugi; — ja się dziwię, że Gansfeder daje takiemu córkę.
— Co się dziwisz! — rzekł pierwszy. — Gansfeder tyle się rozumie na nauce co Symcha, Symcha tyle co Gansfeder, a obadwa razem rozumieją tyle co gęś.
— Dobrali się!
Opinia publiczna doraźnie ferowała swoje wyroki.
Dostawało się Kaltkuglom, Gansfederom i obojgu młodym. Poważni mężowie żartowali sobie z posagu, który wcale nie był imponująco wysokim, matrony krytykowały stroje zaproszonych gości, biedniejsi gwałtem cisnęli się do wnętrza izby, w nadziei, że przy ogólnej uczcie i im także dostaną się jakieś okruchy.
Pan Gansfeder wystrojony był świątecznie, zupełnie tak samo jak ojciec pana młodego, — tylko że zamiast czapki lisiej miał na głowie kosztowny kołpak z tchórzów. Mama panny młodej wystąpiła w całej paradzie; miała bowiem perły na szyi, kolczyki i osiem pierścion-