Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Albo też udajesz, a w głowie masz zupełnie inne myśli. Mnie się tak zdaje przynajmniej.
— To trochę prawda; ja mam w głowie interesa, różne interesa mam.
— A dlaczego dałeś narzeczonej parę złotych kolczyków? Żebyś jej nie lubił, tobyś jej nie robił prezentów.
— Trzeba wam wiedzieć, matko, że ja tylko wypełniłem umowę. Ojciec tak się ugodził z Gansfederem, że ja mam dać kolczyki. Dałem je; a jeżeliby małżeństwo nie przyszło do skutku z przyczyny Gansfedera, to onby musiał oddać kolczyki i zapłacić za zawód. To jest umowa.
— Po weselu będziesz mówił inaczej.
— Tymczasem jeszcze nie jest po weselu...
W przeddzień terminu ślubu Imć pan Dawid z małżonką, dziećmi i oblubieńcem udali się do miasteczka, w którem pan Gansfeder karczmę przy rogatce utrzymywał. Wszyscy byli wystrojeni w szaty uroczyste, jak na święto, boć przecie świętem jest dla rodziców wesele pierworodnego syna. Imć pan Dawid miał na sobie buty jałowicze całkiem nowe, żupan atłasowy po dziadku, nieco przenoszony, ale tem bardziej jeszcze błyszczący, pas wełniany czarny, a na głowie czapkę futrzaną lisią