Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ojcze, on naprawdę mądry człowiek jest.
— Gdzie to widzisz? w czem?
— We wszystkiem.
— Słuchaj, żeby on był taki mądry, jak się tobie zdaje, to nie trzymałby szynku koło rogatki, ale robiłby wielkie geszefta; nie wydawałby córki za takiego... niech cię to nie obraża... kapcana, jak ty, ale poszukałby sobie zięcia bogatego albo uczonego.
— Co to, to nie; on nie jest taki głupi.
— Ty sam głupi jesteś, skoro o uczoności w taki sposób mówisz! Człowiek, który się chce wybić, musi być albo uczonym, albo bogatym.
— On będzie bogatym i ja też.
— No, no, bardzo jestem ciekawy.
— Przekona się ojciec... ja muszę być bogatym, ja sobie tak postanowiłem i do tego doprowadzę.
Imć pan Dawid brodę tylko pogładził.
„Bądź bogaty — myślał w duchu, — owszem, ja przeciwko temu nic nie mam, dziwi mnie tylko ta pewność. I ja chcę być bogatym, a przecież nie mogę powiedzieć, że nim będę. On młody, on śmiały, przed nim życie. On mówi, że na swoim szynku daleko zajedzie... niech jedzie. Pewny jestem, że Gansfeder wy-